Co to jest odporność?

Spis treści

  • Czym jest odporność? 
  • Skąd pochodzi pojęcie „układ odpornościowy”?
  • Co to za układ?
  • Kto za tym stoi? 
  • Jak jest naprawdę?  

O tym w artykule. Dowiesz się, jeśli przeczytasz. 

W atlasie anatomicznym można znaleźć różne układy, ale odpornościowego szukać próżno.

Może nie istnieje? Ale taka tajemniczość tym bardziej pociąga. A może się sprytnie ukrywa? Tak sprytnie jak WOLF z serialu „Stawka większa niż życie”. Jest wszędzie, choć naprawdę nie ma go nigdzie.

Namieszałem. Zatem ad rem

Początki ubiegłego wieku to lata działań wojennych. Nomenklatura wojenna w zrozumiały sposób zdominowała wszystkie dziedziny życia. Kategorie 'przyjaciel” i „wróg” zdominowały wszelkie możliwe dziedziny. Cokolwiek mogło – walczyło. Kategoria „walka” jest kolejną, charakterystyczną dla czasów wielu wojen.

Przełom XIX i XX w. to okres rozkwitu wielu nauk. W tym okres odkryć dotyczących przeciwciał. Ówczesny świat mógł opisywać rzeczywistość, w tym naukową, jedynie w kategoriach militarnych.

Swoją drogą, cieszyć mogło odkrycie, że walki trwają nie tylko przed naszymi oczami – walka trwa też w naszym organizmie. Przeciwciała są skuteczną armią. Są to siły obronne, które non stop kontrolują wszystko, co usiłuje się dostać do wnętrza naszego organizmu.

Wiedza na temat tych sił obronnych, dostępna była głównie uczonym. Internetu nie było a i umiejętność czytania była rarytasem, dość reglamentowanym.

Do opinii publicznej przedostawała się wiedza, że organizm walczy.

Że potrafi zlokalizować i unieszkodliwić patogeny, jeśli już zakradną się do środka organizmu.

W okresie międzywojennym, w roku 1928,

Alexander Fleming odkrył penicylinę.

Pierwszy antybiotyk. Radził on sobie z określonymi rodzajami bakterii. To było takie odkrycie, że nie dało się go nie zauważyć.

Antybiotyki jak mało co wpisały się w wojenną nomenklaturę.

Ale co najważniejsze, dawały lekarzom realny oręż do walki z chorobami zakaźnymi, które do tej pory były przyczyną śmierci i chorób setek milionów osób.

To budziło nadzieję niemalże na nieśmiertelność. Ludzie zdrowieli z chorób, które dotąd dziesiątkowały miliony. Antybiotyki stawały się orężem. Skutecznym. Rozpoczął się

marsz antybiotyków do sławy.

Któż by nie chciał spróbować i zażyć? Skoro działają…

Antybiotyk stawał się orężem, bakterie – głównym wrogiem.

Odkrycie penicyliny okryło bakterie złą sławą.

Mało kto wiedział, co to jest. Jeszcze mniej osób widziało. Ale stało się oczywiste, że bakteria to wróg. Nie było istotne, że jedynie konkretne bakterie wywołują konkretne choroby. Ważne, że bakterie. Skoro jedna czy druga jest zła, trzeba tępić wszystkie. Skoro coś jest bakterią, na pewno jest złe. Skoro jedne bakterie są złe, a inne nazywają się tak samo, i te pierwsze są złe, złe są wszystkie. Należy z nimi walczyć aż do śmierci. Wytępić, wybić. Aż do końca. (Ten stan – choć w mniejszych rozmiarach – trwa.) Taka retoryka zdominowała powszechną świadomość.

W walkę włączały się

coraz to nowe koncerny farmaceutyczne

które właśnie powstawały. Teraz był dla nich dobry klimat. I do powstawania i do rozkwitu. Każdy chciał uczestniczyć w wojnie wszyscy kontra bakterie. Ta wojna dawała realne zyski powstającym koncernom. W imię uzdrowienia ludzkości.

W imię wybicia bakterii. Wszystkich.

Ideałem stawał się świat sterylny.

I bezbakteryjny.

Tu jednak sukcesów nie było. Mimo zapału i chęci coś było „nie tak”.  Okazywało się bowiem, że

(1) świat sterylny nie jest zdrowy,

(2) taki w naturze nie istnieje,

(3) bakterie to nie tylko intruzy.

Ta świadomość jednak słabiej przebijała się do powszechnej świadomości. Znacznie szybciej natomiast rosła wiedza na temat samej odporności. Że to jakaś sieć jakby okopów, zapór, pułapek i niszczycielskich armii, naturalnych zabójców, którzy tyko czekają na wskazanie, kto to wróg.

Skąd pomysł na układ?

Sformułowanie „układ odpornościowy” jest nieco mylące. Do tego „mój układ odpornościowy” sugeruje, że to jakby nie ja, ale coś we mnie. Analogicznie jak mój układ pokarmowy albo krążenia.

Takiego układu w sensie anatomicznym nie ma.

Ale jest nazwa, która nieco myli.

Wg niektórych badaczy samo słowo wprowadził do języka duński naukowiec Niels Jerne[1], nota bene laureat Nagrody Nobla. Wg niego słowo „układ” oznaczało nie tyle coś materialnego, co połączenie dwóch funkcji.

Wcześniej byli zwolennicy albo twierdzenia, że są przeciwciała i one od razu się rozprawiają z intruzem, nie wpuszczając do środka, albo (druga koncepcja) że są białe krwinki, które tropią, śledzą i się rozprawiają fizycznie. Wcześniej zwolennicy każdego ze stwierdzeń przekonywali i siebie, i innych, że jedynie ich racja jest jedyna i niepodważalna. Że taka mojsza. Niels Jerne zauważył, że i jedni, i drudzy mają rację, bo jest to po prostu złożony układ dwóch sposobów reagowania. Układ na rzecz odporności, dodajmy. Gdyby napisał o systemie, byłoby nam dziś łatwiej. Słowo „system” to bohater naszych czasów, tak jak ówczesnych „układ”.

Układ. Że:

(1) przeciwciała nie wpuszczają intruzów do środka,

a jeśli z jakiś powodów wpuszczą, to

(2) białe krwinki wyśledzą intruza, wytropią, i zlikwidują.

Taki to układ. W tamtym okresie nie mogło się to inaczej nazywać.

Ale wróćmy do rozważań.

Czym jest tzw „układ odpornościowy” wg stanu wiedzy na dziś?

Otóż tenże

złożony układ odpornościowy opisuje funkcje pełnione w obrębie całego organizmu.

Dlatego -jak napisałem – jest wszędzie.

Choć go nie ma.

Głównym elementem jest limfa[2], która krąży w naczyniach łączących węzły chłonne. I śledziona, która filtruje krew i tworzy antyciała, czyli zdolność krwi do pamiętania określonych infekcji i nieulegania im ponownie.

To też kości, które produkują krew. To krew, która pamięta, przyswaja i ignoruje określone substancje.

Ponadto nabłonki w naszych jamach ustnych, gardłach, płucach, żołądkach, jelitach – wszystkich miejscach, które są na styku ze światem zewnętrznym.

Są nimi też komórki wydzielane przez te powierzchnie, które potrafią wchłaniać i niszczyć jedne substancje, a przechować inne.

To też skóra, która nie jest tylko barierą nie do przejścia, ale też służy jako środowisko dla zamieszkujących na niej drobnoustrojów, które chronią nas przed infekcjami.

I teraz niespodzianka. Największa. Wyjaśni się zaraz, dlaczego tyle uwagi poświęciłem bakteriom.

Nie szkaluj bakterii. Poznaj je.

W 2013 r. został zakończony pierwszy etap finansowanego przez rząd USA „Projektu Ludzkiego Mikrobiomu”.

Od tego czasu wiadomo już, że nasze ciała zawierają więcej drobnoustrojów niż ludzkich komórek. Że na 1 gen ludzki przypada 360 genów mikrobów. Że my z mikrobami (mikrobiom) stanowimy całość.

Dopiero teraz jest oczywiste, że pojmowanie układu jako sposobu na oddzielenie swoich od obcych, było uproszczeniem.

I że nie tylko o walkę tu idzie. Istotna jest sprawność całego złożonego systemu, jakim jest człowiek. Włącznie z mikrobiomem.

Mikroby wchodzą w skład złożonego układu odpornościowego.

To w istotny sposób psuje dotychczasową retorykę opartą na retoryce wojennej. Chyba że podejdziemy do tego inaczej.

Jeśli przyjmiemy, że człowiek ma w każdej chwili zachować gotowość do działania, to tzw. układ odpornościowy utrzymuje nas w stanie gotowości.

Czyli nie walka, a stała gotowość. Do życia. Mimo  wszystko. Jak drzewo na głównym obrazku do tego wpisu.

Układ odpornościowy to w praktyce całe nasze ciało.

Nie ma potrzeby dopatrywać się jakiegoś szczególnego układu. Choć to jest ekscytujące…

Cały nasz organizm działa jak system z centralną konsolą zarządzającą w mózgu – tam jest ośrodek sterowania. Ale są też zakresy parametrów. Każda zmiana, choćby jednego parametru, wywołuje natychmiastową reakcję w celu wyrównania środowiska całego systemu. Czyli wszelkie zmiany pH, temperatury, ciśnienia, tętna, poziomu tlenu czy dwutlenku węgla powodują reakcje zmierzające do ustabilizowania systemu.

Zatem, mając na uwadze to, co wiadomo już na temat funkcjonowania organizmu,

odporność to układ komórek, narządów, mechanizmów, procesów, które mają nas chronić przed chorobą oraz sprawić, że szybciej przebiega proces zdrowienia.

Odporność obejmuje cale nasze ciało, które powinno być utrzymywane w sprawności w okresie całego życia.

Szkoła odporności to szkoła życia ze sprawnym organizmem. Jak wyżej zauważyłem, „maintenance”. Czyli utrzymanie w stanie najwyższej gotowości. Zawsze.

Nasze zdrowie zależy bowiem od poziomu energii wytwarzanej w każdej komórce naszego ciała. Ale o tym w innym wpisie.

Zacząć proponuję od tego, spojrzeć na człowieka od kuchni, czyli z czego się składa.

© copyright by stefan podedworny

Jeśli chcesz mi podziękować za artykuł, wirtualna kawa jest miłą formą:

https://www.akademiaodpornosci.pl/ 

Czytaj więcej artykułów na blogu

Np że w 18,5% składasz się z węgla. A z czego jeszcze?

Dowiedz się o niedocenianym nerwie błędnym 

i jego znaczeniu dla naszej odporności.

Poczytaj o kompletnie ignorowanym nerwie węchowym czy pomijanym wpływie jakości oddechu.  Odbierz za darmo cały e-book na temat oddechu.

Tak czy owak ucz się odporności. Nie walcz o nią.

[1] Dr James Hamblin, Gdyby ciało potrafiło mówić, Warszawa 2018, str. 98.

[2] Dr James Hamblin, str. 101.