Max Factor – wielki sukces człowieka z Polski po make up.

Spis treści

Max Faktor ze Zduńskiej Woli

Kiedy pochodzący ze Zduńskiej Woli Maksymilian Faktorowicz tworzył firmę Max Factor, nawet nie mógł przypuszczać, jaki sukces odniesie.

Wszystko miało być inaczej. Intencją Faktorowicza było pomóc aktorom w charakteryzacji. Szczególnie aktorom z trup wędrownych, którzy zmuszeni byli używać mąki, sadzy i tego typu podobnych, wątpliwej atrakcyjności substancji. Faktorowicz zaoferował pierwszy solidny podkład. I peruki. I to, co do dziś nazywa się make up, a wcześniej się nie nazywało.

Wtedy jednak Faktorowiczowi nie o makijaż szło, a o charakteryzację. I o możliwość szybkiej zmiany i dostosowania się aktora do roli.

Traf chciał, że właśnie w Los Angeles, gdzie zamieszkał, rodził się przemysł filmowy. I wszyscy mogli zobaczyć, że można wyglądać inaczej. Faktorowicz stworzył słowo make up i wiele gwiazd.

To on charakteryzował w 1931 roku Borisa Karloffa, grającego Frankensteina. Jego klienci to między innymi Mary Pickford, Pola Negri, Gloria Swanson, Jean Harlow, Judy Garland, Rita Hayworth, Ginger Rogers, Marlena Dietrich, John Wayne, Charlie Chaplin, Frank Sinatra, czy Rudolf Valentino. To Max Factor ufarbował na rudo włosy Rity Hayworth, które stały się jej znakiem rozpoznawczym. On też opracował specjalny puder, którym rozjaśnił ciemną cerę Rudolfa Valentino.

I On dostał Oscara w 1929. Za charakteryzację.

On znał się na charakteryzacji. To umiał. Ale dzięki telewizji świat zobaczył, że da się być kimś innym. Szybko i prosto. Maska nie tylko na czas trwania spektaklu. Takie czary ze sobą samym. Niby ja, a zamalowana.

Każdy pragnie być kimś innym

Okazuje się, ze każdy zapragnął się w ten sposób dowartościować. Podciągnąć w górę. Choć w środku bez zmian, to na zewnątrz będąc innym.

Max Factor osiągnął wielki sukces. Dał ludziom możliwość, by mogli zakładać maski. Kiedy zechcą.  Zmywać je. Nakładać nowe. Udając, że ich nie ma. Lub wręcz przeciwnie – przerysowując kształty w taki sposób, żeby było widać, że pod spodem tkwi zupełnie inna osoba.

Częściej inna rano. Inna do pracy. Inna na kolację. Inna na pogaduchy. Inna do klubu. Inna na spacer. Inna na randkę. Inna ze sobą.

Czasy masowego udawania

Dziś wydarzeniem jest, gdy ktoś pokaże się bez makijażu. Czyli bez make up. I szok, że jej nos wygląda tak samo dziwnie, jak Twój. Że ma zmęczone oczy. Obwisłe policzki. I zryte zmarszczkami czoło. O kurzych łapkach nie wspominając.

Taki szok. Że inni też tak mają. Jak i Ty.

W czasach udawania udaje się, że tego nie ma. W każdym razie nie jest to w dobrym tonie. I nie jest ważne, że wiele osób tonie w depresji z powodu niskiej samooceny. Bo jednak są przebarwienia na twarzy. Bo jednak są siwe włosy. Również w nosie.

Tak wyglądają normalni ludzie.

Czasy profesjonalnego udawania

Przywykliśmy, by oglądać ludzi pomalowanych. I z gruntu nieprawdziwych. Człowiek o twarzy takiej, jaką ma z natury, dziś jest dziwolągiem.

Normą stało się udawanie kogoś innego.

Czuwa nad tym mnóstwo ludzi. Kosmetologów, wizażystów, perukarzy, speców od medycyny estetycznej etc.

Śmieszą czasami filmy z tańcami plemiennymi, gdy członkowie plemienia z pomalowanymi twarzami wykonują jakiś  taniec. Czy naprawdę to aż tak daleko od nas? Oni się zmyją. I wiedzą, ze to tylko na potrzeby rytuału. Może nie mają luster, ale wiedzą, jak wygląda ich prawdziwa twarz.

Tu sugeruję autorefleksję.

Jak się to ma do odporności?

To jest blog o odporności. I ma związek z tym, kim jesteś i kim się  czujesz. Jak Ci jest w Twojej własnej twarzy? Co będziesz leczyć, jeśli zachorujesz? To, co w środku, czy to, co błyszczy z pomadki? Co jest istotniejsze – maska czy zdrowie? Wygląd czy zdrowie?

Może warto dodać, że skóra jest w jakimś stopniu odbiciem stanu organizmu. Warto ją czasem zobaczyć. I jeśli już koniecznie trzeba, potraktować czymś naturalnym.

Wygląd czy zdrowie – o co chodzi?

Za czasów Max Factora (zmarł w 1938 roku) trzeba było swoją maskę pokazać, żeby uzyskać efekt. Aktorzy mieli prościej. Można ich było i oglądać i podglądać.

Aktor to ktoś, kto zawodowo udaje. To jest jego zawód. Za to mu płacą. Jeden jest hydraulikiem, inny dekarzem (też wysoko zaszedł), ktoś inny księgowym, a inny zawodowym udawaczem. Czyli aktorem. Kimś, kto nauczył się być kimś innym w roli filmowej czy teatralnej a kimś innym w życiu.

Nie zawsze to wychodzi. To jest trudne. Ale skoro aktorom – osobom profesjonalnie przygotowanym do udawania kogoś innego – nie zawsze się udaje, dlaczego ma się udać udane życie komuś innemu, kto nie ma do tego przygotowania. A udaje. Codziennie i wciąż. Bierze się za udawanie bez szkoły aktorskiej…

A gdyby tak …

polubić się takim, jakim się jest. Nawet jeśli okaże się, że jesteś leniem i bałaganiarzem w masce perfekcjonisty. Jeśli jest Ci z tym dobrze, to tym bądź. Tylko nie udawaj.

Chyba że to kamuflaż.

Kamuflaż idealny to taki poziom charakteryzacji, żeby na pewno nie rozpoznać albo nawet nie zauważyć osoby. Jej nie ma. Jest zakamuflowana.

„Mnie tu nie ma. Ja jestem kimś zupełnie innym.”

Żeby uzyskać efekt

teraz nawet nie trzeba się ruszać z domu. Nawet z krzesła. Wszyscy mogą obejrzeć kreację. Wystarczą specjalne filtry w programie graficznym. I produkty, których inspiratorem był Max.

Pewnie nie zaszkodzi sesja fotografii wizerunkowej. Czyli opakowanie kogoś tak, żeby przypominał osobę o cechach zupełnie odbiegających od oryginału. Albo, żeby podkreślić cechy oryginału. Tak czy owak ucharakteryzować. Albo inaczej. Skłamać a’propos swojego wizerunku.

Pewnie nikt nawet nie tratuje tego jak kłamstwo lub oszustwo. Charakteryzacja, udawanie jest czymś tak naturalnym, że takie słowo jak „oszukiwanie” w tym kontekście razi. A w istocie – kto wie – może tak to należy określać.

Profesjonalizm czy profesjonalne oszustwo?

Jeśli pracodawca widzi zdjęcie osoby innej, niż okazuje się ona w oryginale, to czy to jest wizerunek, udawanie, kłamstwo czy może (tadam) profesjonalizm? Im bardziej ktoś oszuka a’propos swojego wizerunku dostaje premię w postaci zatrudnienia. Pracownik kreuje a pracodawca kupuje kreację

Czy to nam służy?

Media społecznościowe to obecnie narzędzia do zmasowanego zmyślania i udawania. Mało co jest takie, jakim jest. Teksty są często pisane przez specjalne programy komputerowe. Zdjęcia są dobierane do celu. Cel jest zwykle jeden „kup teraz”. Nie zastanawiaj się. Nie myśl. Kup. Jeśli podrzucę Ci treść nową, która nie była Ci znana, zaczniesz myśleć. I nie kupisz. Dlatego obecnie dominuje kult działania. Od razu. Tu i teraz. Treść musi być tak podana, żeby nie było wątpliwości.

Ja mam.  Mam wątpliwość, czy stworzenie z nas robota, podobnego do niczego, nam służy. W szczególności naszej odporności.

Będę ten wątek rozwijał. Wydaje mi się ważny.

Polak o największym wpływie na ludzkość

Ważne też, by docenić rolę Maxa Factora.

Kto wie, może to jest Polak, który najbardziej przemienił ludzkość? I tylko udajemy, że ważniejsi są inni…

Udawanie jest tak powszechne, że aż trudno zauważyć i się przyznać. Takie czasy

Czasy profesjonalnego udawania.

Przyczynił się do nich Maksymilian „Faktor „Faktorowicz, pochodzący ze Zduńskiej Woli, urodzony w biednej wielodzietnej rodzinie. Był jednym z dziesięciorga dzieci. W wieku 20 lat otworzył własny sklep drogeryjno-perukarski w Moskwie (prowadząc go pod nazwiskiem Faktorowicz), a jednym z jego zajęć było wykonywanie charakteryzacji aktorów Cesarskiego Teatru Imperialnego. Stał się doradcą od kosmetyki dla rosyjskich elit i dworu carskiego.

W 1904 wyjechał wraz z rodziną do Stanów Zjednoczonych, aby wziąć udział w Targach Światowych w St. Louis, i już tam pozostał. W 1907 otworzył sklep drogeryjno-perukarski w Los Angeles. Wkrótce potem zaczął współpracować jako uliczny charakteryzator z aktorami filmowymi w Hollywood[1] (w tym czasie aktorzy dokonywali charakteryzacji na koszt własny u przygodnych fachowców). W 1914 opracował sposób łatwo nakładanego i zmywanego makijażu dla aktorów filmowych (był twórcą angielskiego wyrazu make-up). Jego wynalazkiem było m.in. pakowanie kosmetyków do tubek.

Od 1917 zaczął współpracować z pierwszym profesjonalnym gabinetem charakteryzacji filmowej, z innym jej pionierem George’em Westmorem. W 1929 otrzymał Oscara Amerykańskiej Akademii Filmowej za charakteryzację.

W 1927 przedsiębiorstwo Max Factor rozpoczęło działalność marketingową na terenie Stanów Zjednoczonych, a już w 1930 eksportowała swoje produkty do 80 krajów.

Zmarł 30 sierpnia 1938 we śnie w swoim domu w wieku 60 lat. W roku 1991 markę „Max Factor” kupił amerykański koncern Procter & Gamble. W roku 2016 markę „Max Factor” kupił amerykański koncern COTY INC.

Kto wie.

Może to jest człowiek, który najbardziej zmienił ludzi?

W każdym razie dał im możliwość zmiany w kogo tylko zechcą. Nawet jeśli nie wiedzą w kogo.

Choć czytając tę historię wciąż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dla pełnego sukcesu zabrakło trwałej odpowiedzi na pytanie „dlaczego?„.

Dlaczego zamalowywanie ludzi prowadzi do szczęścia.

Wpływ Maxa Factora jest przeogromny. Do dziś.

Również na odporność, choć niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę. Poczucie własnej tożsamości może być zamalowane. Chyba nawet jest. To ma wpływ na stan snu, emocji, oddechu … Czyli na odporność, w czasach, gdy

wciąż trwa make up.

Permanentny make up.

© copyright by stefan podedworny

PS

Naturalne kosmetyki np TUTAJ można znaleźć.

Jeśli tematyka na blogu jest Ci bliska, i chcesz więcej czytać o tym, co wiemy, czego nie wiemy a co w efekcie składa się na stan szczęścia, definiowany jako stan idealnej harmonii rozumu, ciała, duszy i kieszeni, dopisz się do listy zaciekawionych światem i newsletterem.