Jak nie idzie, to nie idzie

Spis treści

Dobry, spokojny czas. Idealny. Aż się chce strzelić sobie w łeb.

Ba jak nie teraz, to kiedy? Zimą? Latem? Za zimno, za ciepło. Teraz idealnie.
Jak nie idzie, to nie idzie. Nie idzie nic.
Otworzyłem ośrodek kreowania odporności, świat zareagował otwarciem się na pandemię. Jakby w geście „sprawdzam”. Ja o odporności, świat tylko o szczepieniach.

Nie idzie.

Napisałem książkę. O odporności. O tym, jak ją w sobie budować, pielęgnować i mieć. Zgodnie z najnowszą wiedzą. Kilka osób przeczytało, podobało się wszystkim, nikt się nie zastosował do zaleceń. Że za droga, za tania, za elektroniczna, za mało promowana, za bardzo promowana, że nie wiadomo, co po niej brać. Nic.
O oddechu. Akurat to za darmo. Po roku rozdawania zaraz zacznę sprzedawać. I tak nikt nie kupi. I znów, bo ja tylko o oddechu. Nie, nie tylko. Ale nie moją jest winą, że jest warunkiem wszystkiego. Że skoro masz astmę, mówię „wstrzymaj oddech”. Masz alergię – popracujmy nad oddechem. Kłopot z limfą – podkręćmy przeponę. Limfa nie ma innej pompy. Problem z pH – regulację robi się oddechem.
Szok? Nie wiesz o tym? Wszystko jest w e-book. Za darmo. Jeszcze. To jedźmy dalej. Zaparcia? Rób masaż narządów – przeponą. Ból w lędźwiach – jak wyżej plus likwidujemy tyłoustawienie. Otyłość – zacznijmy od przyswajania, czyli pH oraz oczyszczania – limfa. Tłuszcz trzewny – jak wyżej. Bolesne miesiączki – zacznijmy od jw. plus masaż wisceralny. A może nie chce ci się żyć? Dawaj rozluźniamy część brzuszną nerwu błędnego. Bo to podstawa. Pewnie nie wiesz, że nerw błędny nie jest jednym przewodem nerwowym. Jak i tego, ze każda jego nitka do czego innego służy. A rozluźnienie części brzusznej to podstawa podstaw. Jak tego nie zrobisz, z częstymi infekcjami też sobie nie poradzisz.
To wiedza w większości z ostatnich kilku lat. E-book na około godzinę czytania. Za darmo. Ale nikt – słownie „nikt” – kto przeczytał, nie zastosował. Bo za oczywiste. I „ja mam zupełnie inne ruchy”. I to dowodzi, jedynie, że źle oddychasz. Więc naucz się. Nie wiesz jak? Zapytaj mnie.
Potem nauczysz się jak radzić sobie z każdym (słownie: „każdym”) bólem bez leków. Potem przestaniesz mieć wysuniętą do przodu głowę, przysadziste lędźwia, będziesz spać całą noc lub nie spać dla przyjemności.
Będziesz jak ja. Nic mnie nie boli. Mogę wszystko, niczego nie muszę. Napisałem o tym książkę. O oddechu jest raptem 1/10. Jest o człowieku, jakim widzi go nauka wg stanu na dziś.
Choć czasem, jak dziś, najdzie refleksja – „po co to”. Ale moment.
Jeszcze sobie w łeb nie strzeliłem. Jeszcze potrzebuję rąk do pisania.
Zaraz wyjdzie książka o jedzeniu. „Jak jeść i nie tyć”. I znów będzie, że się nie da. Czy ja jestem otyły? Jem dużo. Do niedawna wypijałem w tygodniu kilka butelek wina. Czy byłem otyły? Czy zalecam głodówki? Nie. Jedną przebyłem, żeby wiedzieć. Uważam, że można dobrze jeść i dobrze wyglądać. Jak? Prosto. Co trzeba zrobić? Przestać się odchudzać. A przede wszystkim przestać liczyć kalorie, Wrócić do jedzenia tłuszczu. Przestać żyć w świecie mitów wspieranych reklamą.
I też pewnie nikt tego nie przeczyta. I zamiast tego będzie, jak to robię, że już nie choruję, nie tyję i mam kochającą żonę.
W sumie tylko to, co w książkach i tekstach, których nikt nie czyta. A czytający czytają i lecą po pigułki.
Nie idzie mi.
Nauczyłem się pomagać radzić sobie z bólem. W zasadzie każdym. Ale nie od razu. Zwykle te trzy razy trzeba się do mnie pofatygować. Tabletki pomagają od razu 😊 Dlatego są brane codziennie. Ja mam pomóc od razu na zawsze.
Nie. Pomagam. Ale nie od razu. Choć zwykle na długo. Moja żona przykładem. Nie bierzemy żadnych środków sztucznych. Wyglądamy tak, jak można codziennie zobaczyć. Bo codziennie chodzimy na spacer. Do lasu. Zamiast do apteki.
No nie idzie mi. Nie ma klientów, nie ma czytelników, nie ma pieniędzy. Wszystko nie tak. Klasyczne wypalenie. Brak nagrody za efekty. Bo i tych nie ma.
Więc czemu nie strzelam sobie w łeb?
Moment. Nie przed dziewiątą. Wszystko pozamykane. Zaraz wyjdą kolejne książki, pojawią się kolejne metody. Wszystkie działające. Nikt się o nich nie dowie, nikt nie przeczyta, nikt na sobie nie zastosuje. Obejrzy co najwyżej jako ciekawostkę w gabinecie.
W swojej książce napisałem, że poświęcanie się dla innych jest rodzajem patologii. A do bycia patologią mi daleko. Jestem po prostu wypalony. Tzn byłbym, gdybym nie czytał swoich książek i tekstów. Dla mnie najważniejszą osobą na świecie jest (em) ja. Ja.
To ja będę się tłumaczył z tego, czy spieprzyłem swoje życie czy nie. To ja mam żyć tak, by kochać bliźniego swego jak siebie samego. No więc uczę się miłości do siebie. Jestem zdrów, dobrze wyglądam. Widzę sens. Mogę każdego dnia być zapytany „po co żyłeś, co zrobiłeś dla siebie” i wiem, tzn. znam odpowiedź. Jestem zdrowy i pokazuję innym ludziom, że też mogą mieć zdrowe życie. Czy to zauważą czy nie – to już nie moja sprawa. To ich sprawa. Ja odpowiadam jedynie za siebie.
I dlatego nie walnę sobie w łeb. Nie będę się zajmował tym, czy ktoś będzie czytał, co piszę, czy nie, albo czy będzie przychodził po pomoc. Moją odpowiedzialnością jest moje życie.
Ku własnej satysfakcji będę pisał w najbliższym czasie, jak działa biologia. Że biologia organizmu ludzkiego nijak ma się do tego, jak działa maszyna parowa czy komputer. I mało ważne, czy ktoś to przeczyta. Ja napiszę. Jak i o tym, jak znów zapłonąć. Bo to o moje życie chodzi. Ono jest dla mnie najważniejsze. Moje zdrowie jest ważniejsze niż Twoje choroba.
Taki ładny dzień. Idealny. By utrzymać cug. Dla siebie.
PS
Tekst pisany sercem.
© copyright by Stefan Podedworny

Jeśli chcesz mi podziękować za artykuł, wirtualna kawa jest miłą formą: