Jestem zdrowy – jak to się stało?

Spis treści

Zdrowy możesz więcej.

Stara ta prawda dopadła  mnie wczoraj podczas sprzątania. Kiedy boli, wszystko inne musi poczekać, albo doczekuje się jedynie połowicznej uwagi. Dobrze o tym wiem. Zdrowy możesz znacznie więcej. W ogóle możesz.

Tak, to, co na obrazku obok, było używane przeze mnie. Przez wiele lat nie ruszałem się bez ortez, owijek, opasek, leków przeciwbólowych i różnego typu przydasi. Dzień zaczynałem od nakładania tego na siebie. Oraz od środków przeciwbólowych.

Zapomniałem już o  tych latach. Tylko te sprzęty oraz niezużyte tabletki przypomniały.

Wszystko wczoraj przygotowałem do wyrzucenia. Od kilku lat nie jest mi to potrzebne.

Jestem zdrowy. 

W sumie wstyd się do tego przyznać. Już samo stwierdzenie tego faktu każe się nade mną zastanowić. I zatroskać. Jak windows:  „czy jesteś pewien, że…”.

Jestem. Choć tracę wartość jako konsument. Nie zażywam żadnych suplementów, nie stosuję żadnych diet. Nie stosuję żadnego programu ćwiczeń.

No to jak?

Jak to się stało?

Że dziś, mając lat 57, czuję się znacznie młodziej i zdrowiej, niż kiedy miałem 20 lat mniej?

Jak to się stało, że nic nie boli?  Że przestały wypadać włosy? Że te, które przetrwały, są znacznie ciemniejsze? Że twarz nie jest poorana zmarszczkami? Jak?

Jak to jest, że śpię bez kłopotów? Że jem, co jem.  Że energii i mobilności sam sobie bym zazdrościł, gdyby to nie było głupie.

Zdrowy mogę więcej.

To ważne. Planuje się często wiele działań. Ale gdy boli, trudno się skupić na celu. Celem staje się pozbycie się bólu. Cel życiowy na jakiś czas traci znaczenie na rzecz pozbycia się bólu.

Jak pozbyłem się bólu i chorób?

W czym tkwi sedno? Gdzie tajemnica?

Kto wie. Może w tym, że przygotowanie do działania traktuję poważniej niż samo działanie. Nie walka, ale wzmacnianie odporności. Czasem działanie już nie jest potrzebne.

Wzmacniam siebie!

To wydaje mi się najważniejszym zawołaniem.  Kiedy będę silny, mało kto będzie chciał mnie zaatakować.  Element wzmacniania siebie zbyt chętnie jest pomijany. Mamy kult działania czy walki. A zapominamy,  że najważniejsze jest przygotowanie. Nudne i niekoniecznie spektakularne. Ale najważniejsze. Jeśli ja będę silny, będę mógł z wyprostowaną postawą dumnie kroczyć przed tymi, którzy by chętnie zaatakowali, gdyby nie paraliżowała ich niepewność. Bo do walki można stawać tylko wtedy, kiedy są szanse nie wygraną. A nie wtedy, kiedy organizm jest słaby i wyniszczony.

Innymi słowy, jeśli ktokolwiek chce być zdrowy, powinien mieć na uwadze jedynie jedno zadanie:

Wzmacniaj siebie.

No ale jak to?

W reklamach pełno porad sugestii, zachęt do walki. A ja piszę o wzmacnianiu siebie.

No cóż. To nie jest reklama. Tu jest o tym, co działa.  Ja jestem tego przykładem.

Sprawa wydaje się być – w mojej ocenie – dość prosta.

Wiemy obecnie, jak polecieć w kosmos. A tak naprawdę nie wiemy, jak to się dzieje, że utrzymujemy prostą postawę. I się nie przewracamy.

Nie do końca wiemy,  jak to jest, że nie opada nam szczęka, gdy stoimy – choć mięśnie nie wykazują napięcia. Oczy się nie zamykają, choć nie podtrzymujemy powiek.

Organizmy nasze mają jeszcze wiele tajemnic. Świadomość ciała to coś, co warto mieć. Ale też czasem trzeba się pogodzić z tym, że coś dzieje się samo. Jak z tymi powiekami i szczęką. Serce każdego z nas uderzy dziś około 100 tysięcy razy, weźmiesz ok 20 tysięcy oddechów, krew okrąży Twoje ciało mnóstwo razy, wątroba tę krew będzie oczyszczać, żołądek będzie produkować kwas, produkcja innych płynów, jak mózgowo-rdzeniowego, żółci etc będzie trwać w najlepsze.

I to wszystko się dzieje ot tak, po prostu. Tak złożony system, jak Ty, działa tak naprawdę i bez kontroli i nawet poza świadomością. Trzeba przyjąć do wiadomości, że nasze organizmy zostały zaprojektowane tak, aby żyć i przetrwać bez potrzeby świadomej myśli. Poza świadomością jest wiele napięć w naszym ciele, o których nie wiemy. Likwidacji tych napięć służy trening świadomości ciała. Pisałem o tym w innym artykule.

Ponadto trzeba dużo  czytać. Nie da się być na bieżąco z odkryciami naukowymi. Ale trzeba się starać. Nauka każdego dnia wiele odkrywa przed nami.

Trzeba też

zaprzyjaźnić się z nerwem błędnym.

Za kilka dni coś na ten temat napiszę

Trzeba też przyjąć do wiadomości, że

nie wszystko w naszym organizmie można i trzeba kontrolować.

Częściej lepszym rozwiązaniem jest wsłuchać się w siebie. Np. kiedy zaczniemy rozróżniać, kiedy jesteśmy głodni, a kiedy tylko chcemy sobie sprawić przyjemność przekąską, łatwiej będzie utrzymać wagę. Nie trzeba będzie uczyć się jedzenia, kiedy będzie ono odpowiedzią na głód. Łatwiej będzie ogarnąć stres, kiedy wrócimy do  poprawnego sposobu oddychania. Łatwiej będzie żyć bez bólu, kiedy zaczniemy się ruszać a nie tylko ćwiczyć wtedy, kiedy dajemy sobie na to czas. Ruch to zdrowie. Ale ruch to nie tylko ćwiczenia. A jedzenie to nie dieta. Spanie to spanie, a nie praca w łóżku na komputerze.

Przypomnienie sobie, jak wykonuje się proste czynności, typu jedzenie, oddychanie, chodzenie, siedzenie, spanie, śmianie się, seks, jest receptą na zdrowie. Bez leków. Tak mi się wydaje.

Choć tak się porobiło, że obecnie musimy się nauczyć tego, co podstawowe.

Wrócić do podstaw.

To chyba warunek zdrowia. Nie wydziwiać, nie zrzucać na innych odpowiedzialności za swoje zdrowie.

Rzadziej jeść, częściej się śmiać, dłużej spać, więcej się ruszać, mniej myśleć, normalnie chodzić, oddychać, siedzieć, uprawiać seks…

Najtrudniej zabrać się za to, co tak trywialnie proste, że zapomniane…

I stało się trudne…

© copyright by stefan podedworny

Jeśli chcesz mi podziękować za artykuł, wirtualna kawa jest miłą formą: