Myślę, że bez faktycznego wzięcia się za siebie, wielu z nas czułoby się źle, borykałoby się z jakimś brakiem – że nie dajemy sobie czegoś, co powinniśmy. To coś jak spłacenie długu wobec ciała za to, że nas tyle czasu nosi. I nadzieja, że ponosi jeszcze trochę.
Ale, ale. Od czego zacząć?
Uważam, że – krok pierwszy –
od ograniczenia zaufania wobec tych, którzy bardzo chcą nam pomóc
i mają szybkie i proste rozwiązania.
Pomóżmy sobie pytaniem pomocniczym?
Skąd wiemy to, co wiemy?
Odpowiedź oczywista – bo ktoś nam to powiedział. Albo napisał. My usłyszeliśmy albo przeczytali. I wiemy. Wiemy dokładnie tak, jak nam podsunięto. Aby kupić.
Ale podrążmy dalej.
Skąd on to wiedział? Dlaczego tak właśnie powiedział? Właśnie do Ciebie? I własnie wtedy, kiedy szukałeś w necie czegoś o tym.
To są – wbrew pozorom – dość ważne pytania.
Stan naszej wiedzy wpływa na postrzeganie świata.
To jaki jest ten postrzegany świat?
Szybki. I w sumie prosty. Wiedza szkolna dość szybko umyka. Ale żaden problem. Masz problem? Nie, nie masz. Jeśli masz internet. Tam jest odpowiedź. Zawsze. I tam ją zawsze znajdziesz. Tylko dlaczego akurat taką? Im dłużej szukasz znajdujesz też inne.
Zwykle czasu jest zbyt mało, by się nad tym zastanawiać. Pierwsze odpowiedzi są kluczowe. Zwykłe potwierdzają to, co już wiesz z reklam telewizyjnych. Taki przypadek. Prawda?
Reklama wkurza, irytuje, ale i kształtuje, bo z niej jest powszechna wiedza.
Jeśli ktoś mówi, że jest odporny na reklamę, niech sprawdzi tętno. Może się zapomniał.
Wiedza to też narzędzie reklamy. I promocji. Wiedza to promocja. Jeśli czytasz artykuł naukowy, warto sprawdzić, kto zlecał badania, gdzie pracuje główny ekspert i z czego żyje.
Szybka wiedza to nie tylko wiedza. To sposób, aby wywołać Twoją określoną decyzję – wcześniej czy później. Raczej wcześniej. I na dłużej.
Nie chodzi o to, abyś się czegoś dowiedział. Chodzi o to, byś podjął określoną decyzję.
Zwykle jest to „kup teraz”.
Obecnie najbardziej chyba rozwijana jest wiedza, jak tę decyzję osiągnąć szybko. I trwale. I tak, żeby nigdy nie opuściło Cię przekonanie, że to była Twoja decyzja.
Załóżmy, że chcesz schudnąć. Wpisujesz w wyszukiwarkę. I od razu masz odpowiedź. Ty pytasz, jak schudnąć, a tam wyjaśnienie, jak schudnąć np. 8 kg w tydzień. No kto by nie skorzystał? Kupujesz poradnik. A jeśli jest taka opcja, to i dietę. I preparat.
I co z tego, że nie zadziała? Przecież Ty wiesz, że nie ma takich cudów, żeby zadziałała. Ale ktoś Cię przekonuje, że jednak tym razem jest inaczej. Zaczynasz ufać. A może jednak… Ktoś Ci pomaga. Jak miło. Wszystko, aby zdobyć Twoje zaufanie
Zapłata jest ostatecznym potwierdzeniem, że zaufałeś. Tak, że otworzyłeś przed kimś kieszeń.
Albo zapytasz, co na infekcje. Pytanie jak pytanie. Od razu masa odpowiedzi. Więc wędrujesz do sklepu, kupujesz kilogram suplementów. Na wszystko. Tak na wszelki wypadek. Potem jeszcze ta dieta. Potem się dowiadujesz, że przecież musisz się oczyścić. No to kolejne wydatki na oczyszczanie i wizyty w gabinetach. Tych od oczyszczania. Jak już się oczyściłeś, to na pewno zaczniesz ćwiczyć. W dobrym klubie. Jako że nie będziesz wiedział, jak sobie z tym wszystkim poradzić, zadasz pytanie: „A co na stres?”. I osiemset różnych tabletek, ziółek etc. Więc przed snem trzeba to golnąć.
Czasami bez wina trudno
I połknąć i zasnąć. Rano zaś ciężko wstać…
Kolejne pytania. Wieczorem było „co na sen”, rano zaś „co na brak energii”. I oczywiście znów wyświetli Ci się mnóstwo artykułów. Ale przecież nie masz czasu tego czytać. Ty potrzebujesz konkretu. Więc mało tekstu, duży ładny obrazek i napis „Kup mnie!”. Tylko nieco innymi słowami i innym językiem, np. w stylu „Najnowsze badanie naukowe dowodzą, że codzienne zażywanie (wstawić dowolną nazwę) wspomaga funkcjonowanie organizmu, dostarcza energii, witalności, wzmaga koncentrację etc.”.
Sam bym kupił.
W dzień należy coś zjeść. Żeby tę energię podtrzymać i czymś te tabletki zagryźć. Ale słyszysz, żeby przezornie czymś bez glutenu. Oczywiście. I bez wielu wartościowych składników, za to z wieloma bezwartościowymi. Ale bez glutenu.
Nic tylko się napić. Jeśli wódki, to też koniecznie bezglutenowej. Albo innej. Byle reklamowanej.
I tak dalej, i tak dalej. Jak w teatrze. Główną rolę gra w nim przekonanie, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki. Szybkie i na już. Skoro antybiotyki działają, a antybiotyki są tabletkami, to na pewno każda tabletka działa. I jest taka, która zadziała na Ciebie. A dwie zadziałają lepiej niż jedna. I każda kolejna będzie lepsza od poprzedniej.
Przyjrzyjmy się tej logice dalej.
Skoro zioła są dobre, to zadziałają jeszcze lepiej niż syntetyki. Wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. Ale zioła trzeba parzyć. I już ktoś Ci podpowiada, że ma naturalne suplementy ziołowe w pigułkach. Więc nie tracisz czasu. Łykasz. Te tabletki. Nieważne, że w czymś syntetycznym, ważne, że w nazwie coś naturalnego. Czujesz, że to jakby mówić o oryginalnej kopii. Że choć sprzeczność wewnętrzna, to jednak taka … naturalna.
Weź sprawy w swoje ręce – tak Cię namawiają.
Skoro działa jedna witamina, to wszystkie razem w postaci multiwitaminy sprawią cuda. Nie bierz jednej tabletki. Weź większą dawkę. Na to też się znajdą badania. Toż potrzebujesz czegoś i na to, i na to, i na to…
Na świecie jest tyle chorób. Informacje o nich nie pozostawiają Cię obojętnym. I nie zostawią.
Tak więc wiedza w pigułce (teraz taka występuje) to tak naprawdę wezwanie do działania.
Pozostaje mi mieć nadzieję, że wcześniejszych słów nie odbierasz w taki sposób. Chciałem jedynie zilustrować logikę. Dającą odporność. Finansową. Głównie tym, którzy to sprzedają.
Bez lekarstw czasem się nie da. Ale ich nadmiar w postaci samodzielnie branych suplementów pod wpływem reklam i namów sprzedawców prowadzi do tego, że lekarstwa stają się nieodzowne.
Zachęcam do daleko posuniętej ostrożności.
Ale jest kłopot. Żeby zajmować się nie pigułkowym, ale dogłębnym dostępem do wiedzy, niezbędny jest czas.
A tego zwykle brakuje.
Zwykle lepszym wyjściem byłoby nicnierobienie i odpoczynek niż łykanie pigułkowej wiedzy i pigułek. Ale to już inne wyzwanie.
Trzeba by bardziej ufać sobie a mniej sprzedawcom marzeń.
© copyright by stefan podedworny
Jeśli chcesz mi podziękować za artykuł, wirtualna kawa jest miłą formą: